Można było złożyć w jedną
obie dłonie i zanurzyć w doszczętnie przezroczystej wodzie źródełka, pochylić
się i pić, pić niestrudzenie, zachłannie, delektując się smakiem innym niż
wszystkie wody świata. Wtedy nie myślało się o tym, że źródło któregoś dnia wyschnie
i nie będzie dane z niego czerpać sił i ochłody.
Wtedy jeszcze wierzyło się
w nieśmiertelność smaku, niewinność i wszechmocność. Brało się plecak, torbę,
koc, książkę, kanapki, butelkę, jabłko, radio tranzystorowe, ręcznik i dalejże
zdobywać świat jak najprostszym sposobem, prostą drogą. Życie jak ta źródlana
woda nabierało smaku i kiedy pochwyciłeś łyk, zaraz chciałeś drugi i trzeci
wlać w siebie, nasycić, zatopić się w nich bez reszty.