wtorek, 30 kwietnia 2013

Nikt


Przyjechał ostatnim pociągiem
wczesny ranek
słońce zwodzi rumianym blaskiem
na płytach peronu pustka
ciężką głowę wypełnia nic
dobrze że można się rzucić na ławkę
z braku wyboru rzucenia się pod
już odjechał
nie ma co zawracać sobie głowy pogonią
przed stacją dorożka z koniem
nerwowo uderzającym kopytem o bruk
scena jak sprzed pół wieku
dorożka nie jest zaczarowana
czeka na nikogo śpiącego na ławce.

Piec kaflowy

O taki piec możesz się oprzeć plecami. Możesz rozwinąć przed sobą kołdrę i docisnąć do śliskich, napęczniałych kafli, a potem zabrać to ciepło do łóżka. Cóż z tego, że na szyby wpełza nocą ozór mrozu? Ogrzane ciało już nie wypuści ciepła.
W tym szczególnym piecu była wnęka na dwa kafle, taka sześcianowa kostka, z metalowymi, niklowanymi drzwiczkami, zamykanymi na zatyczkę od zewnątrz. W tejże komórce dobrze było trzymać kawę, a najlepiej kakao, o silnym zapachu, który po otwarciu ciepłej spiżarki, roznosił się po całym pokoju i nęcił nawet tych, którzy dopiero co po kolacji, zasypiali.
Kakao było rarytasem, ale mleko rarytasem nie było. Połączenie tych dwu składników z domieszką cukru stawało się przyjemnością prawie tak samą jak ciepłe kafle pieca.

poniedziałek, 29 kwietnia 2013

Jak traciłem nadzieję


powoli, stopniowo, krok za krokiem
jakbym tracił wzrok, powonienie, słuch
pojawiają się ułomności i zyskują znaczenie
ech, zestarzały się moje myśli
w lustrze obserwuję na tych myślach zmarszczki
i tracę wiarę, że odkryją lekarstwo na samotność.

Smak

A czy ty w ogóle jadłeś taką chrupiącą bułkę, zaciągniętą prawdziwym masłem, z nałożonym na tę prostą kompozycję prawdziwym dżemem truskawkowym? Czy ty wiesz, co to jest kubek ciepłego lub schłodzonego prawdziwego mleka, jakim popijasz powoli, jak degustator, każdy kęs bułki? 
Lata mijają i nie tylko wzrok, nie tylko słuch zapada na chorobę czasu; także smak i powonienie.
Receptory dostały się wreszcie na oddział intensywnej opieki medycznej. Wchodzi ktoś. Jest przecież pora odwiedzin.
- Co tutaj robisz, przygnieciony ciężką, nasączona potem kołdrą, przytroczony cienkim wędzidłem do butli z płynem wzmacniającym organizm (jakiś magnez, a w drugiej sole)?
- Próbują wskrzesić moje zmysły. Zaczynają od smaku.
On nie rozumie. Nie wie, że wrażliwość na bodźce smakowe zależy od dwu czynników. Pierwszym jest upływ czasu, a drugim... drugim jest to, co należałoby nazwać brakiem współczesnego smaku.
- Nie martw się - mówię, widząc zakłopotanie w jego spojrzeniu - ta przypadłość właściwa jest tylko tym, którzy pamiętają dawne smaki. Ciebie to nie dotyczy, bo jesteś zbyt młody.

poniedziałek, 15 kwietnia 2013

Zmiana spojrzenia

Kiedy byłeś młody, wydawało ci się, że świat należy do ciebie, jest tak samo twój, jak ty jego. Idąc ulicami wielkiego miasta, do którego przyjechałeś z wizytą, cieszysz się tak jakbyś przechadzał się uliczkami swojego miasta. Wielkie miasto należy do ciebie, nie dosłownie, lecz jest twoje. Przypatrujesz się przechodniom, których nie znasz, lecz traktujesz ich jak swoich sąsiadów. 
Świat wokół ciebie się zmienia. Zmieniłeś się ty, fizycznie, posunąłeś się w latach, lecz ten twój niezmienny charakter pozostał, jako relikt minionej epoki. Kiedy po raz kolejny przemierzasz ulice wielkiego miasta, spostrzegasz zmiany w miejskim pejzażu ulic. Mijasz, jak dawniej, nieznanych przechodniów, ale najgorsze jest to, że tym razem nie myślisz o tym mieście, jako o swoim.
Tłumaczysz to sobie tym, że oś Ziemi zmieniła swój kat względem równika. Być może wyczuwasz zmianę ruchu obrotowego planety względem własnej osi. W każdym bądź razie coś musiało się stać. Nie jesteś jednak do końca przekonany, czy zmiany jakie zaszły dotyczą bardziej ciebie, czy materii, jako cię otacza. A może w wielkim mieście zainstalowano zwierciadła pochodzące z jarmarcznych gabinetów luster.