Ciężko. Lustro powoli staje się niepotrzebne.
Obraz z tamtej strony zniekształca sylwetkę, którą dodatkowo powleka skroplona
para wodna. To przecież nie ja na tej tafli sreberka. Nie ma na kogo patrzeć.
Dzisiaj pojawiłem się na sali wypełnionej młodymi
ludźmi. Uroczystość rocznicowa. Tort, szampan, kwiaty i podarunki. Królował
czcigodny oświecony uśmiech. Obok na tronie zasiadła muzyka i okolicznościowy
kuplecik. Nie potrafiłem uformować warg w taki sposób, aby przypominały
uśmiech. Wyszedłem, zabrałem się za swoje papiery i z trudnością odróżniałem
jedne od drugich. Tuż za moimi plecami usiadła obojętność. Jestem pewien, że za
pazuchą trzymała zawiniątko i przeczuwałem, że jest nim cyrograf, który dany mi
będzie do podpisania.
Więc tak to wygląda. Powolne staczanie się. To
trzeba przeżyć i jedno pytanie, jakie się w tym kontekście nasuwa to, jak długo
jeszcze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz