środa, 10 lipca 2013

60. Zatrzymane w kadrze: miasteczko

Dystyngowana kobieta, dostatecznie ładna, aby móc zwrócić ku niej wzrok na ulicy, ciepła na tyle, aby czuć się w jej obecności swojsko i familiarnie, kroczy obok swego męża, oddaje się przyjemności spacerowania po uliczkach ni to miasteczka, ni to wsi. I ten spacer nie męczy jej. Można przejść wszystkie cztery, no może pięć ulic i nie poczuć zmęczenia.
W miasteczku jest kościół. Jego pochylona wieża góruje nad niskimi dachami domów z ciemnoczerwonej cegły. Kościół jest niezamieszkały, zamknięty na klucz w dni powszednie i jedynie w niedziele odżywa skromną modlitwą, mszą, na której pojawiają się nieliczni, najczęściej starzy ludzie. Merostwo skromne; mieści się w budyneczku niewiele większym od przeciętnej kamienicy. Jest tu tak cicho jak w muzeum, a sekretarka przypomina bardziej sprzątaczkę, aniżeli urzędniczkę.
Pomyślano też o turystach. Obok kościoła, w budynku przerobionym ze stodoły (w każdym bądź razie z budynku gospodarczego) przygotowano kilka pokojów, na parterze i na piętrze, które latem pełnią funkcję pomieszczeń hotelowych; w pozostałe miesiące roku mieszkają w nim uczniowie z pobliskiej szkoły. Hostel jest ogrodzony i jego interior stanowią boiska do gry w piłkę oraz rekreacyjna łąka przylegająca do strumyka zatamowanego groblą, rozlał się w niewielki, niezwykle czysty, zarybiony staw. 
Mieszkańcy cieszą się ze swoich skromnych atrakcji, do których należy też niewielki plac targowy, a w jego centrum wzniesiono monument w formie tablicy upamiętniającej bohaterów pierwszej światowej wojny.
Bohaterowie to zwykle ci, którzy nie dożywają końca wojny. (...)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz