Trzeba w sobie mieć tę naiwność, która jest w
stanie uczynić ze słowa przeciwwagę dla towaru, jaki można kupić w
supermarkecie. Słowo nie jest na sprzedaż, ba, nie ma ono odbiorców w skali uwzględniającej
przeszukujących półki sklepowe, na których nie ma książek.
O święta naiwności! Podążasz nieroztropnymi
drogami, zarosłymi chwastem, zapomnianymi przez większość, pamiętanymi przez
nielicznych.
Świat wybudował sobie inne, nowocześniejsze drogi –
arterie komunikacyjne, skracające odległość pomiędzy ludźmi, nie pozwalające na
trwonienie czasu. Albowiem dla większości z nas czas jest najważniejszy i
trzeba go intensywnie przeżyć. Prędzej, lepiej, doskonalej.
A słowo przedzierać się musi przez chaszcze,
meandry rzek niosących rozdrobiony materiał skalny, ciemne puszcze i gliniaste
parowy, zanim osiągnie cel niepewny, rozmyty i niedoskonały.
Kto żyw jeszcze niech wyjdzie na jego spotkanie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz