środa, 5 czerwca 2013

40. Święta naiwności

Trzeba w sobie mieć tę naiwność, która jest w stanie uczynić ze słowa przeciwwagę dla towaru, jaki można kupić w supermarkecie. Słowo nie jest na sprzedaż, ba, nie ma ono odbiorców w skali uwzględniającej przeszukujących półki sklepowe, na których nie ma książek.
O święta naiwności! Podążasz nieroztropnymi drogami, zarosłymi chwastem, zapomnianymi przez większość, pamiętanymi przez nielicznych.
Świat wybudował sobie inne, nowocześniejsze drogi – arterie komunikacyjne, skracające odległość pomiędzy ludźmi, nie pozwalające na trwonienie czasu. Albowiem dla większości z nas czas jest najważniejszy i trzeba go intensywnie przeżyć. Prędzej, lepiej, doskonalej.
A słowo przedzierać się musi przez chaszcze, meandry rzek niosących rozdrobiony materiał skalny, ciemne puszcze i gliniaste parowy, zanim osiągnie cel niepewny, rozmyty i niedoskonały.
Kto żyw jeszcze niech wyjdzie na jego spotkanie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz