Pani doktor, właściwie to mam jedno do
powiedzenia. Późno kładę się spać, a
właściwie to spać nie mogę. To jedno. Potrafię długo nie jeść. Bywa, że nie
jadam śniadania i obiadu, a potem, wieczorem, mogę zjeść dziesięć kanapek i
jeszcze czymś słodkim poprawić. Mam takie napady. To dwa. A trzy (a miało być
jedno), to że mi wszystko prawie zobojętniało i nawet boję się tego
zobojętnienia, bo człowiek obojętny jest jakby połową człowieka, bez czucia,
czyli człowiekiem nie w pełni
ukształtowanym. Dodałbym jeszcze to, że stałem się krótkowzrocznym
krótkowidzem. Mój wzrok nie sięga poza odległość, jaką jestem w stanie
przebiec, a przecież bieg mnie męczy, więc ta odległość nie jest zbyt duża.
Słaby wzrok pozbawia mnie planów na przyszłość, choć czuję się zdrów i wiem, że
mógłbym dać z siebie więcej niż daję. Czy to możliwe, że nie ma lekarstwa na
moją chorobę?
Pani doktor była tą samą kobietą, którą znałem w młodości,
kiedy była jeszcze przed medycznymi studiami. Pozostawiła receptę, której i tak
nie zrealizuję. Zapomniałem powiedzieć, że panicznie boję się poranka, kiedy
należy wstać, jak robi to miliardy ludzi na świecie. Niestety zbyt krótki sen
nie jest wystarczającym lekarstwem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz