Przypomina to takie życie obok. Chwila po chwili,
wymuszony uśmiech i niechęć do rozmowy. Przyszłość zredukowana do porannego
wstawania. Po głowie przechadzają się kpiące, samotne myśli. Jest jakaś forma
zazdrości, wizja nieuchronności losu, beznadzieja. Jest w tym myśleniu także
duma – jedyne co zostało. Ale duma nie utuczy. Nie da się jej przełożyć na
szczęście. Coraz częściej do głosu dochodzi alergia na ludzką mowę. Powtarzam
się i w tym tkwi sprzeczność. Wypuszczam z siebie słowa, chwaląc ciszę. Cisza
jest potrzebna, a jej namiastkę odbieram uchem nocą. Czasami przejeżdża
wysokoprężny samochód ciężarowy i mi tę ciszę zakłóca. Na szczęście poszum
silnika ginie za zakrętem, lecz już kolejny w drodze. Mimo wszystko noc staje
się alternatywą dla hałasu.
Nie nauczyłem się jeszcze przeciągać nocy na swoją
stronę, by trwała jak najdłużej. Znów dzień nastanie i będę się chwytał każdej
chwili, nakładał na twarz maskę uśmiechu, aby zachować swą kpiącą dumę, która
do pewnego stopnia jest ratunkiem albo lekarstwem na przedłużenie nikomu nie
potrzebnego życia.
Zastanawiam się czy rzeczywiście jest w Tobie taki smutek. Czy to jest wołanie o ratunek?
OdpowiedzUsuńCzy to jest chwilowe, czy to trwa dłużej...Może zajrzysz do mnie, poczytasz coś innego, może myśli Twoje oderwą się od tego co Cię dręczy?
Zapraszam.
Witam... obawiam się, że źle to się skończy... ale tak już bywa, czasami nie ma dobrego rozwiązania... poczytam, choć czytam i piszę coiraz mniej, pozdrawiam
Usuń