wyspa
zaludniona na boskim oceanie
strzela
do nieba wysokim betonem
niezniszczalnych
świątyń korporacji
lud
modli się o niski procent
za
który da się przeżyć
i
kupić jeszcze jeden amulet szczęścia
pogodnie
i bogato na nabrzeżach
city
przepysznie ledowym nęci neonem
klimatyzator
nie pozwala na udar
wille
i blokowiska pod strażą zamknięte
na
kartę klucza
huśtawki
za siatką dziczeją
muzeum
dóbr konsumpcyjnych otwarte
nocą
i dniem ćmy w koszykach
gromadzą
pozłotka i tombak
rzędem
za paragonem jak za ciałem chrystusa
otwierają
portfele serc
ludzie
głębokiej rynkowej wiary
za
opłotkami dyszą ci którym szczęście
odmówiło
posłuszeństwa
na
ich tle miasto wygląda okazalej
miasta
strzegą błękitne anioły
a
te upadłe gniją niecierpliwym snem
aby
zbudzić się na czas o poranku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz