„W
życia wędrówce, na połowie czasu,
Straciwszy
z oczu szlak niemylnej drogi,
W
głębi ciemnego znalazłem się lasu.
Jak
ciężko słowem opisać ten srogi
Bór,
owe stromych puszcz pustynne dzicze,
Co
mię dziś jeszcze nabawiają trwogi.” *
U wrót piekieł stanąłem, lecz piekło nie w Dantego
borze, nie w stromym wzgórzu, jeziora strasznym obliczu, w wąwozach do
przebycia daremnych, a nawet nie w tych pazurzastych drapieżnikach, gotowych
skoczyć do mego gardła. Piekło wynalazł człowiek i posuwając się naprzód, ku
ostateczności świadomość człowieczego sprawstwa najbardziej przeraża.
Kiedym więc wybrał się w tę podróż w mroczne
ostępy lasu, myślom o piekle towarzyszyła mi horacjańska pogoda ducha, ta natura
bezgrzeszna i wspaniała, strzelająca późnowiosennym rozkwitem zieleni, radosnym
kwileniem ptactwa i brzękiem najmniejszych skrzydlatych, wielonożnych braci.
Myślałem sobie, że w tym raju na ziemi, zło
uczynione mnie nie dosięże. Bo jakże to? Mam poddać się nienawistnej fali
oszczerstw i zapomnienia? Mam ulec ludziom skorym do szantażu, pysznym a
głupim? Podążam własną drogą, samotną, lecz czy nieszczęśliwą? Serce wprawdzie
boli, oddech nietęgi a krok powolny, lecz sumienie wolne i sprawiedliwe.
Pomyślałem sobie, że dzisiaj nie ma szczęśliwszego
ode mnie człowieka na tej właśnie drodze pomiędzy sosnami pachnącymi żywicą i młodym
igliwiem, drodze, na której nie spotykam fałszywych i do cna zepsutych istot,
przewrotnie „homo sapiens” zwanych.
W tych szczęśliwych okolicznościach znalazłem
połać suchej śródleśnej łąki, kotliny, do której łatwo przedzierały się
słoneczne promienie. Bosko zmęczony ułożyłem swoje ciało na wzgórku, zamknąłem
oczy, pozwalając słońcu osuszać pot, co spływał po skroniach. I nadszedł sen nieopatrzny,
niespodziewany, i tak jak nadszedł, tak nagle przeminął. Wstałem. Aż zakręciło
mi się w głowie. Słońce minęło polanę i skryło się za czuprynami sosen. Z
trudem, zdezorientowany, odnalazłem drogę powrotną. Dotarłem do gospodarstwa,
gdy zachód przybrał purpurowe oblicze.
- Martwiliśmy się o pana – usłyszał głos kobiety –
mąż miał już wyjeżdżać na poszukiwanie pana.
- Przykro mi, ale musiałem odwiedzić raj.
Rzeczywiście jest – odparłem.
- Skoro raj, to pewnie i piekło jest, prawda? –
zapytała.
- Piekło jest gdzie indziej – odrzekłem, a że czułem
zmęczenie, pomyślałem, że może innym razem opowiem, skąd bierze się piekło na
ziemi.
* Początek Pieśni I "Piekła" Dantego "Boskiej Komedii
-- szczęściarz z Ciebie... mi jak do tej pory nie udało się odnaleźć raju... tu na ziemi....może kiedyś jego namiastkę,ale to było dawno temu..dziś ciągle szukam--------- mimo wszystko - szczęściarz z Ciebie... po-zdrówka
OdpowiedzUsuń-- i jeszcze coś.. upajaj się pięknem raju, póki jest w zasięgu Twoich myśli....
Niestety, jest to tylko wyobrażenie raju...
OdpowiedzUsuń