poniedziałek, 10 czerwca 2013

46. Pomyliły się słowa

„Można kochać matkę, córkę, można kochać przyrodę, ojczyznę… jak to oni mówią? ja kocham mieć pieniądze, samochód. Zło idzie z tego, że im pomyliły się słowa… oni żyją w sztucznym świecie, ich świat jest złożony z kolorowych okładek, z fotosów, z głupich piosenek, ze sztucznego światła, ze sztucznych obrazów. Bieda w tym, że oni nie odróżniają ani drzew, ani ptaków…”
Niemal 50 lat temu w „Mojej córeczce” pisał tak Różewicz. Niemal 50 lat później mógłbym dopisać dalszy ciąg. Niewiele się zmieniło. Coś się pomyliło ludziom.
Pokolenie Różewicza odetchnęło po wojnie. Wydawałoby się, że skoro podniosło się z gruzów stolicę, to podobnie można „podnieść siebie” z ruin i zacząć wychowywać przyszłe pokolenie, aby nie zaznało ran, z których trzeba się leczyć.
Moje pokolenie odetchnęło po „niesłusznym” ustroju, lecz cały czas się myli. Kocha coraz więcej rzeczy i zaczyna nie odróżniać drzew od ptaków (to wyższy stopień błędu).
Aby nie było pomyłek, cały czas trzeba nadawać właściwe imiona i rzeczom, i zwierzętom, i ludziom, i ich uczynkom. Bo przecież Pan nakazał….
„I Pan Bóg, który utworzył z ziemi wszystkie dzikie zwierzęta, i całe ptactwo nieba, przyprowadził je do człowieka, aby zobaczyć, jak je nazwie. A jak człowiek nazwie każdą żywą istotę - taką będzie jej nazwa. Więc człowiek nadał nazwy całemu bydłu, ptactwu nieba i wszelkiemu dzikiemu zwierzowi; ale nie znalazł pomocy dla człowieka, dla niego odpowiedniej.” [1 Mojż. 2:19-20.]
Jak przywrócić sens słowom? W jaki sposób udowodnić, że nie wszystko, co się świeci, jest złotem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz