niedziela, 2 czerwca 2013

37. U wrót piekieł?

„W życia wędrówce, na połowie czasu,
Straciwszy z oczu szlak niemylnej drogi,
W głębi ciemnego znalazłem się lasu.
Jak ciężko słowem opisać ten srogi
Bór, owe stromych puszcz pustynne dzicze,
Co mię dziś jeszcze nabawiają trwogi.” *
U wrót piekieł stanąłem, lecz piekło nie w Dantego borze, nie w stromym wzgórzu, jeziora strasznym obliczu, w wąwozach do przebycia daremnych, a nawet nie w tych pazurzastych drapieżnikach, gotowych skoczyć do mego gardła. Piekło wynalazł człowiek i posuwając się naprzód, ku ostateczności świadomość człowieczego sprawstwa najbardziej przeraża.
Kiedym więc wybrał się w tę podróż w mroczne ostępy lasu, myślom o piekle towarzyszyła mi horacjańska pogoda ducha, ta natura bezgrzeszna i wspaniała, strzelająca późnowiosennym rozkwitem zieleni, radosnym kwileniem ptactwa i brzękiem najmniejszych skrzydlatych, wielonożnych braci.
Myślałem sobie, że w tym raju na ziemi, zło uczynione mnie nie dosięże. Bo jakże to? Mam poddać się nienawistnej fali oszczerstw i zapomnienia? Mam ulec ludziom skorym do szantażu, pysznym a głupim? Podążam własną drogą, samotną, lecz czy nieszczęśliwą? Serce wprawdzie boli, oddech nietęgi a krok powolny, lecz sumienie wolne i sprawiedliwe.
Pomyślałem sobie, że dzisiaj nie ma szczęśliwszego ode mnie człowieka na tej właśnie drodze pomiędzy sosnami pachnącymi żywicą i młodym igliwiem, drodze, na której nie spotykam fałszywych i do cna zepsutych istot, przewrotnie „homo sapiens” zwanych.
W tych szczęśliwych okolicznościach znalazłem połać suchej śródleśnej łąki, kotliny, do której łatwo przedzierały się słoneczne promienie. Bosko zmęczony ułożyłem swoje ciało na wzgórku, zamknąłem oczy, pozwalając słońcu osuszać pot, co spływał  po skroniach. I nadszedł sen nieopatrzny, niespodziewany, i tak jak nadszedł, tak nagle przeminął. Wstałem. Aż zakręciło mi się w głowie. Słońce minęło polanę i skryło się za czuprynami sosen. Z trudem, zdezorientowany, odnalazłem drogę powrotną. Dotarłem do gospodarstwa, gdy zachód przybrał purpurowe oblicze.
- Martwiliśmy się o pana – usłyszał głos kobiety – mąż miał już wyjeżdżać na poszukiwanie pana.
- Przykro mi, ale musiałem odwiedzić raj. Rzeczywiście jest – odparłem.
- Skoro raj, to pewnie i piekło jest, prawda? – zapytała.
- Piekło jest gdzie indziej – odrzekłem, a że czułem zmęczenie, pomyślałem, że może innym razem opowiem, skąd bierze się piekło na ziemi. 

* Początek Pieśni I "Piekła" Dantego "Boskiej Komedii

2 komentarze:

  1. -- szczęściarz z Ciebie... mi jak do tej pory nie udało się odnaleźć raju... tu na ziemi....może kiedyś jego namiastkę,ale to było dawno temu..dziś ciągle szukam--------- mimo wszystko - szczęściarz z Ciebie... po-zdrówka
    -- i jeszcze coś.. upajaj się pięknem raju, póki jest w zasięgu Twoich myśli....

    OdpowiedzUsuń
  2. smoothoperator4 czerwca 2013 00:52

    Niestety, jest to tylko wyobrażenie raju...

    OdpowiedzUsuń