- Panie, ja to z tym ciśnieniem mam. Zeszło mi to
drugie na czterdzieści i mnie zaraz do Płocka wzięli. Córka przyjeżdża, patrzy
a łózko puste. Ja się o nią boję, bo ona ma cos w tej głowie. Nie czuć jej
pulsu. Żył jakiś nie ma, czy co. Ostatnim razem to tak strasznie ją ta głowa
bolała. I ja sobie tu leżę, a niej wciąż myślę. Troje dzieci ma. Sześć,
dziewięć i czternaście. I tak bym jej jeszcze chciała pomóc, a tu muszę leżeć…
- Proszę państwa, poprawę widać i zaraz po
wyjściu, zgłoszą się państwo do lekarza neurologa. Taka jest procedura. Nie
możemy bezpośrednio skierować ze szpitala na inny oddział, choć to ten sam szpital. NFZ wymaga, że musi opuścić oddział,
musi mieć wypis. Wie pan, to tak dla dobra pacjenta robią. Nie może opuścić
oddziału o własnych siłach, ale przechodząc na inny, na rehabilitację, musi
mieć wypis. Trzeba za to podziękować posłowi W. – powiedział doktor L.
- Znamy go, znamy, panie doktorze. Nad nami
mieszka – wtrąciła J.
- To wskazówka dla pani, na kogo postawić krzyżyk.
- Jeśli chodzi o krzyżyk, to pan poseł bardzo
modlący.
- A jakże, na mszy w pierwszym rzędzie stał, na
tej mszy za pomyślność szpitala – podjął temat K.
- Na każdej mszy w pierwszym rzędzie staje – kontynuowała
J. – ostatnio nowy ornat zakupił do kaplicy.
- Mniej ludzi w szpitalu, więcej pracy dla księży.
… W czerwcu córka ma jechać do Matki Polki. Może
tam jej pomogą, bo do którego nie pójdzie, to załamują ręce… no to ja już sobie
pośpię.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz