poniedziałek, 13 maja 2013

Stracona generacja?


Każdy ma swój czas do rozliczenia się z życia. Wstępuję nieskromnie na schody niedostępne dla mnie i moim zadaniem nie jest porównywanie się z tymi, którzy mają już swoje „wydeptane schody”, lecz, co najwyżej, podążanie za nimi, ich myślami – wszak w życiu także o obecność autorytetów chodzi. Każdy więc ma swój gwóźdź, osinowy kołek, coś, co dręczy bezustannie, nawet po upływie wielu lat. Bywa tak, że to dręczenie staje się własnością całkiem sporej grupy nieszczęśników. Mówi się wręcz o pokoleniu, straconej generacji; w każdym bądź razie o wspólnych dla wielu korzeniach, którym los nie szczędził chińskiego przysłowia: „obyś żył w ciekawych czasach”.
Miał swoje pokolenie Remarque, miał Hemingway, a z bliższych mi poetów Różewicz. Wojna, ta cholerna wojna namąciła w życiu ludziom tak bardzo, że kiedy zaświtała wolność, nie była wolnością dla zanurzonych w czas hańby i przemocy. Nic też dziwnego, że poeta, dramaturg i pisarz Różewicz, aż po stateczną dojrzałość, prowadzi swój dialog z czasem zagłady. I niech mu to będzie wybaczone na wieki wieków. Przekornie rzecz ujmując, to może dzięki tej wojnie, paradoksalnie, mamy jednego z najwspanialszych na świecie poetów, który już dawno powinien wygłaszać mowę przed audytorium złożonym z członków Akademii Szwedzkiej.
Ten zapisek nie miał być w zamyśle uwagą, recenzją, czy artykułem poświęconym Tadeuszowi Różewiczowi i jego generacji. Chodzi o rzecz inną, bezwzględnie osobistą. Powiedzmy, że chodzi mi o umiejscowienie piszącego te słowa w pokoleniu, które napoczęło lata sześćdziesiąte ubiegłego stulecia. Czy i do jakiej generacji należę ja sam? Czy jest to pokolenie straconych złudzeń?, niewykorzystanych szans?, schyłku pewnej epoki?
Zapewne wielu z nas wstąpiło w dorosłość w systemie, który dzisiaj skutecznie wymazywany jest z pamięci, a ludzi żyjących w niesłusznej epoce traktuje się jako przypadkowo urodzonych, powiedzmy sobie szczerze, naiwnych, głupich i na własną prośbę zniewolonych. Ciekawe jest to, że wśród potępiających są w większości ci, którzy wyrośli i wyedukowali się w tym właśnie systemie. Ale oni wycierpieli, jakże wycierpieli. Z drugiej strony z opisu niesłusznego systemu można wywnioskować, że oto owszem, istniała niejaka demokracja ludowa, istniało opiekuńcze państwo, szerzył się komunizm, lecz niemal całe społeczeństwo było przeciw. W gruncie rzeczy wszyscy, wedle własnych sił i możliwości sprzeciwiali się ustrojowi. Czy rzeczywiście?
Jak by nie było, odczuwam przynależność do pokolenia, które w pewnym momencie swego życia zmuszone  było lub chciało zmian. Zmian na lepsze. Nie jestem pewien, czy to się udało.

4 komentarze:

  1. -- pytanie, gdzie i kim jestem i dlaczego właśnie tu? często zaprząta moją głowę. wychowana pod opieką państwa, w trakcie edukacji , niewielkie miałam pojęcie o sprzeciwianiu się ustrojowi. Tyle samo jak niektórzy stojący teraz na piedestale i krzyczący ile to i jak to się sprzeciwiali.. chyba w tym wszystkim nie mogę się odnaleźć.. bo jeżeli się okazuje,że najbardziej chciał zmian ten co wówczas miał kilka lat, to co ja mam powiedzieć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. smoothoperator15 maja 2013 00:18

      mnie, domorosłego opozycjonistę w tamtych czasach (nie mylić ze styropianowym) zapadło głęboko w pamięć hasło: "im gorzej, tym lepiej". Wybiło mi ono z głowy opozycyjność i pozostałem sobą...

      Usuń
  2. W poprzednim systemie zdobyłam wykształcenie i upłynęła moja młodość. Może dlatego, że stałam zawsze z boku, nigdy do niczego nie należałam /mam na myśli partie i organizacje typu ZMS/ ale też nie wypowiadałam się krytycznie, w związku z czym nikt się mnie nie czepiał - zachowałam zupełnie dobre wspomnienia. Co nie znaczy, że tamten system był dobry. Ale czy jest dobry system?
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. smoothoperator15 maja 2013 00:25

      przekornie powiem, że tamten system był o tyle lepszy, o ile mniej lat wtedy mieliśmy. Pewnie i dzisiejsi młodzi, choć narzekają, też przywykli do nowego i nie byliby skłonni udawać się w podróż do przeszłości. Poważnie mówiąc, są plusy i minusy każdego systemu, a prawda pewnie gdzieś się ukrywa pośrodku.

      Usuń