Ech, Prometeusz to był gość. Wyobraźcie sobie, że
zechciało mu się ulepić człowieka z gliny. A że wydawał mu się słaby i kruchy
(właściwie to powinien być obślizgły vel obślizły), skradł bogom ogień. Pono
nauczył ludzi garnki wypalać, żelazo kuć. Nie dość na tym. Oszukał samego
Zeusa, podsuwając mu pokryte tłuszczem kości połowy wołu.
A niech cię, Prometeuszu, byłeś i pozostaniesz
moim przyjacielem. Nauczyłeś mnie wytrwałości i sprytu, a także tego
nieocenionego kierowania się interesem tych, do których przychodzisz z dobrą
nowiną. Żyliśmy z sobą pospołu i marny nas spotkał los. Ciebie gorszy, bo
jakżeś ty cierpieć musiał przykuty do skały i te ptactwo…twoją wątrobę…
Tymczasem nastał nam dobry, szlachetny i
gospodarny król Koryntu – Syzyf dano mu imię. Żył w dobrej sławie, dobiwszy
starości, którą łagodził ambrozją i nektarem, zapraszany na Olimp przez bogów.
Jednakowoż powierzoną mu tajemnicę nieroztropnie rozpuścił, za co
wysłano ku niemu bożka śmierci Tanatosa. Syzyf, wiedząc, jaką mu ucztę gotują
bogowie, Tanatosa uwięził i odtąd, ani sam na śmiertelną wycieczkę nie
wyruszył, ani też nie pozwolił ludziom umierać. Jeszcze dwakroć, dzięki
sprytowi swemu, Syzyf zdołał uchronić swe życie przed zgonem, lecz dopadły go w
końcu boskie wyroki. Miast umrzeć w Hadesie, kazano mu wtaczać wielki kamień na
szczyt góry, kamień który osuwał się, ilekroć był bliski postawienia go na
szczycie. Pono do dzisiejszego dnia niestrudzony Syzyf swą beznadziejną
wykonuje pracę.
I ty Syzyfie moim jesteś przyjacielem i druhem.
Obadwaj my przed siebie pchamy ten głaz niepokorny, obadwaj my pokarani
bezsensem naszego trudu.
I czy takaż nam śmierć bez zgonu dana?
- króciutko; - człowiek jednak powinien być " obślizgły vel oślizgły".. łatwiej by się wcisnął, przecisnął, wepchnął... byle nie galaretowaty, bo wtedy jego drżenie byłoby wyznacznikiem strachu..... a tak , jest jak jest... wzloty i upadki.. upadki i wzloty.... jak z tym kamieniem Syzyfa..
OdpowiedzUsuń... jak łatwo jest upaść...
OdpowiedzUsuń