Dzień nastał wymarzony. Ociekająca deszczem gładź
szyby, szarość przechodząca w granat. Wyglądasz: w niskich trawach woda, jakby
odsączona z gąbki uściskiem dłoni. Nareszcie jest powód do przespania dnia jak
agnostyk stroniący od kościelnej celebry. Puszczony w ruch telewizor i poranne
przysypianie po wizycie w łazience, papierosie i paru łykach gazowanej wody. Można
wreszcie powałęsać się po pościeli, a telewizor jest po to, aby zasnąć na
chwilę, może na dzień cały.
Kiedy wreszcie koło południa, zerwawszy się na
proste nogi, poczuwszy pierwszy głód,
oprócz tego głodu spada na człowieka kolejna historia, którą trzeba
opowiedzieć. O losie niepokorny! Ledwo do wstania przyszło, ty już podróżujesz myślami
po innym świecie. Bierzesz, co tam masz, do pisania, i kreślisz opowieść.
Dobrze, żeś sam o tej porze – wtedy możesz sprawniej przebierać palcami po
klawiaturze. Piszesz spontanicznie, wymyślasz, nie trudząc się zbytnio, bo ten
początek … już go masz w głowie i recytujesz z pamięci. Piszesz. Piszesz.
Proszę nie budzić!
Być może jedynie to ci zostało. Nie spaprz tego,
jak swego życia.
--hm, właśnie, nie spaprz tego,jak ja kiedyś...nie da się naprawić...żyć po raz drugi... zatem, czy świat jaki tworzę z mozołem wokół siebie jest tylko "półsnem"??
OdpowiedzUsuńJa chyba już spaprałem przy wydatnym wsparciu innych. najgorsza jest tego świadomość, a lekiem bywa pisanie,
OdpowiedzUsuńpozdrawiam